piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 5: Odzyskałam spokój

Spokojnie nic mi się nie stało. Owinęłam rękę bandażem, wzięłam tabletki przeciwbólowe i poszłam spać. W szkole znów to co zawsze. Odezwał się. W prawdzie mówiąc znów sprawa z legitymacją i znów jednak dla mnie ważna. Nie patrzyłam na niego. Bałam się. Bałam się, że znów się zatracę w jego oczach i że znów to wszystko wróci. Błękitne oczy. Tylko przed nimi moje kolana się uginały. Działały na mnie jak magia. Nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam. Dzisiaj w szkole źle się poczułam. Usiadłam na podłodze przed salą w której mieliśmy mieć lekcje niemieckiego. Schowałam głowę w kolanach i siedziałam tak przez parę dobrych minut. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Patrzył się, ale szybko odwrócił wzrok. Wtedy po prostu marzyłam o tym, żeby do niego podejść i tak normalnie się przytulić. Tak z niczego. Szkoda, że to się wydarzyło tylko w mojej wyobraźni. Znowu zaczęłam płakać. Ostatnio w ogóle nie panuję nad łzami. Płaczę z byle powodu. Szczeniacka miłość, a tak bardzo boli. Do szczęścia nie brakuje mi nawet tych pieprzonych pieniędzy. Ważne, żeby był blisko. Przypomina mi się dzień z zeszłego roku. Lekcja plastyki. Usiadł ze mną choć nawet tego nie oczekiwałam. Sam to zrobił. Byłam taka szczęśliwa, że jestem obok niego. A teraz? To co się teraz dzieje to jakaś porażka. Nawet ze sobą nie umiemy normalnie porozmawiać. Znowu ryczę. Gdybym chociaż wiedziała na czym stoję byłoby łatwiej i mi, i pewnie jemu też. Teraz wymyślam niestworzone historie związane z nim. Koniec. Dosyć tego!...
Żyletki nie wzięłam do ręki już od ponad tygodnia. Postanowiłam, że już nigdy więcej jej nie dotknę. Chociaż jest ciężko, wytrzymuje. I to chyba moje ostatnie zdania tutaj. Tak zdecydowanie są one ostatnie. Więcej już nie napiszę.

/Autorka.

Brak komentarzy: