piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 6: Wszystko wróciło...

Nie mogłam się powstrzymać. Musiałam znowu napisać. Leże na łóżku, ale nie mam żyletki. Nawet nie myślę o wzięciu jej do ręki. Za to rozmazany makijaż mówi sam za siebie. Ostatnio dużo się wydarzyło. Pogodziłam się z nim. Nie mogłam dalej udawać, że go nie ma. Nie potrafię tak, nie da się po prostu. Codziennie jest w mojej głowie, gdziekolwiek jestem. Nasze pierwsze rozmowy? Rozmawialiśmy o 'nas'. W każdym sms'ie słowa 'zależy mi, proszę nie odchodź, nie kończmy znajomości'. Co z tego jak w realnym życiu potrafi się mnie zapytać tylko o jakiś głupi sprawdzian. Postanowiliśmy porozmawiać w cztery oczy. Stres. To coś co pochłaniało mnie przez cały dzień. Gadaliśmy może 5 minut? Z czego 2 minuty niezręcznej ciszy dawały mi znaki że jednak coś jest. Zależy mi. Podobno on też się denerwował. On chce się przyjaźnić, tylko że sam jeszcze nie dorósł do przyjaźni o której ja mam na myśli. Chociaż to boli spróbuje. Zaryzykuje. Po tej rozmowie postanowiliśmy, że teraz to on musi pokazać, że mu zależy. Ja starałam się rok.  Teraz mam dość. Na początku było widać, że się stara. Zależy mu i to widać. Nawet jeśli nie jest idealnie, powoli dąży do tego żebym mu znów zaufała. Mam nadzieję, że dobrze to wszystko rozegramy. Jasne, że starać ja też się będę. Jak na razie jesteśmy na dobrej drodze. Zachowujemy się jak koledzy, rozmowy nie potrafimy zacząć od 'Cześć', ale rozmawiamy. Więc może jest okej? Może nie jest tak jak powinno być. Ale mi pasuje. Na razie nie chce kłótni, ale też nie mogę żyć ze świadomością, że nie mogę się do niego przytulić. Chciałabym móc to zrobić bez żadnych konsekwencji. Byłoby mi łatwiej, o wiele łatwiej. Spotykamy się czasami na skatepark'u gdzie jeździ na desce. Rozmowa z nim jest trudna. W poprzednim roku szkolnym dużo czasu spędzaliśmy razem w szkole, rozmawialiśmy bez żadnego problemu. Teraz? Teraz to jest jedna wielka masakra! Gdy z nim rozmawiałam, tylko raz tak na prawdę spojrzeliśmy sobie w oczy. Miałam ochotę się tam rozpłakać, ale wytrwałam. Na końcu wykręciłam się tekstem 'sorry, ale mam zajęcia i muszę lecieć, pa'. Chyba to kupił. Jeszcze rok temu bez żadnego problemu siadałam z nim w jednej ławce. Teraz bym już tego nie zrobiła. Za bardzo się boje. Oboje boimy się siebie nawzajem. To głupie, ale tak jest. Zauważyłam, że chce się do mnie zbliżyć, że chce się przyjaźnić i ja też, ale to on powinien się bardziej starać.
/Autorka.

Rozdział 5: Odzyskałam spokój

Spokojnie nic mi się nie stało. Owinęłam rękę bandażem, wzięłam tabletki przeciwbólowe i poszłam spać. W szkole znów to co zawsze. Odezwał się. W prawdzie mówiąc znów sprawa z legitymacją i znów jednak dla mnie ważna. Nie patrzyłam na niego. Bałam się. Bałam się, że znów się zatracę w jego oczach i że znów to wszystko wróci. Błękitne oczy. Tylko przed nimi moje kolana się uginały. Działały na mnie jak magia. Nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam. Dzisiaj w szkole źle się poczułam. Usiadłam na podłodze przed salą w której mieliśmy mieć lekcje niemieckiego. Schowałam głowę w kolanach i siedziałam tak przez parę dobrych minut. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Patrzył się, ale szybko odwrócił wzrok. Wtedy po prostu marzyłam o tym, żeby do niego podejść i tak normalnie się przytulić. Tak z niczego. Szkoda, że to się wydarzyło tylko w mojej wyobraźni. Znowu zaczęłam płakać. Ostatnio w ogóle nie panuję nad łzami. Płaczę z byle powodu. Szczeniacka miłość, a tak bardzo boli. Do szczęścia nie brakuje mi nawet tych pieprzonych pieniędzy. Ważne, żeby był blisko. Przypomina mi się dzień z zeszłego roku. Lekcja plastyki. Usiadł ze mną choć nawet tego nie oczekiwałam. Sam to zrobił. Byłam taka szczęśliwa, że jestem obok niego. A teraz? To co się teraz dzieje to jakaś porażka. Nawet ze sobą nie umiemy normalnie porozmawiać. Znowu ryczę. Gdybym chociaż wiedziała na czym stoję byłoby łatwiej i mi, i pewnie jemu też. Teraz wymyślam niestworzone historie związane z nim. Koniec. Dosyć tego!...
Żyletki nie wzięłam do ręki już od ponad tygodnia. Postanowiłam, że już nigdy więcej jej nie dotknę. Chociaż jest ciężko, wytrzymuje. I to chyba moje ostatnie zdania tutaj. Tak zdecydowanie są one ostatnie. Więcej już nie napiszę.

/Autorka.

środa, 21 listopada 2012

Rozdział 4: Ciągnę to dalej...

I znów leżę. Tym razem nie płaczę, a żyletki już dawno nie widziałam. Rany na nadgarstku znikają zdecydowanie szybciej niż te na sercu. Dzisiejszy dzień. Wszystko działo się tak jak codziennie. Znów krótkie spojrzenia, zemsta. Jak już mówiłam, to już normalka. Jest to zaliczone do mojego punktu dnia. Zemsta. Wszystko tak jak zwykle. Z dnia na dzień co raz częściej na siebie spoglądamy. Obowiązki przewodniczącej muszę wypełniać. Zobowiązałam się przez to do rozmów z nim. Niestety. Dzisiaj zaczęłam zbierać legitymacje. Odezwał się. Niby głupie pytanie na temat tej głupiej legitymacji, a jednak dla mnie tak ważne. Gdy do mnie mówił, stałam do niego tyłem. Chciałam pokazać, że mi nie zależy i w pewien sposób uchroniłam samą siebie, przed tymi jego magicznymi oczami. Boże czemu mi to robisz - codziennie powtarzam to samo zdanie. Czułam, że chciał coś jeszcze dodać, ale ja sobie poszłam. Skąd miałam wiedzieć o co mu chodzi. Może on jednak chce czegoś więcej, a może po prostu znów chce mnie wykorzystać. Może znów chciał nie w sobie rozkochać i potem zostawić? Tak, poniż mnie, kopnij w dupę, przecież jakoś trzeba zaimponować kolegą. Mój jedyny problem to taki, że kocham i nienawidzę jednocześnie. Nie mogę się zdecydować. Teraz jest mnie o wiele łatwiej zranić niż rok temu. I pomyśleć że minął już dokładnie rok od tego gdy się poznaliśmy. Najbardziej boję się walentynek. Czemu to musi być czwartek? Dlaczego nie jakiś inny dzień tygodnia? Czemu się pytam! Starałam się nie płakać i znów nie wyszło. Znów pojedyncze łzy spływają po moim poliku. Są jeszcze bardziej słone i zarazem gorzkie niż kiedykolwiek wcześniej. Nie daję już rady. Muszę się z tymi myślami przespać. Nie ma innej opcji...
Nie mogę usnąć. To mnie dobija. Znów znalazłam żyletkę. Krwawię cicho żyjąc, żyję cicho krwawiąc. Tym razem ciecz sączyła się zdecydowanie szybciej. Wtedy chciałam już tylko umrzeć.

________________________

No i mamy rozdział.
Proszę o komentowanie. To na prawdę pomaga pisarzowi ;)

/Autorka 

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 3: Znów to samo...

Najgorzej jest wieczorem, gdy siadam na łóżku i czuję, że tak na serio nie mam nic. Czytam stare wiadomości i zastanawiam się co zrobiłam źle, gdzie popełniłam błąd. Lecz mimo wszystko kocham go za przeszłość. Kiedyś sobie o mnie przypomni, ale wtedy będzie za późno. On mnie jara i wkurwia jednocześnie. Ja niestety należę, do ludzi którzy strasznie się przywiązują. Siedzę sobie i nagle rodzi się ta pieprzona potrzeba żeby z kimś być, bo samemu nie daję rady, a najlepiej z nim. Nie rozumiem tylko jednego. Płaczę przez niego, a wciąż go pragnę. Teoretycznie - to chuj mnie on obchodzi, praktycznie - cały czas myślę o nim. Wiem, że nigdy nie przestanę go kochać, ale na pewno nauczę się bez niego żyć. Nie potrafiłabym go tak mocno zranić jak on zranił mnie. Nie powiem mu jak mi go brak, bo nie ma takich słów, ale chciałabym żeby jutro się obudził ze słowami na ustach "Kurwa tęsknię za nią!". I chociaż wiem, że to się nigdy nie zmieni bo on jest zwykłym egoistą mam tą skrytą nadzieję na lepsze jutro.

____________________________
Dupa, dupa i jeszcze raz dupa. Brak weny i brak czasu to coś okropnego...
Krótki rozdział, ale następne będą co raz dłuższe ;D
Zapraszam ponownie ;)          
                                                                                                                                       Autorka. 

sobota, 10 listopada 2012

Stronka na Facebook'u


Nie wiem czy wiecie czy nie, ale prowadzę 2 stronki na fejsie ;)
Gdybyście mogli być tak mili i dać like - proszę :)

http://www.facebook.com/pages/Jem-na-mie%C5%9Bcie-bo-boje-si%C4%99-%C5%BCe-do-mojej-lod%C3%B3wki-przyjdzie-Niall/301027066660880

http://www.facebook.com/TakiWidokZRanaUginaMojeKolana3

piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 2: Tak już jest...

Dzisiaj znów mijałam go na korytarzu w szkole. I jak na złość dość często. On jak zwykle patrzył na wprost z myślami pewnie wokół siebie. Pieprzony egoista! Tego w nim nienawidzę. Lekcja. Kolejne krótkie spojrzenia. Wyśmiewanie go. Nie wiem co chce przez to pokazać. Zemstę? To chyba najprostsze określenie. Zemsta. Z dnia na dzień robię to coraz częściej. Daje mi to w pewien sposób satysfakcje, że teraz ja jestem wyżej. Postanowiłam właśnie, że się odegram. Nie wiem jeszcze jak, ale to zrobię. Kolejna długa przerwa. Na szczęście mam zawsze co na nich robić z moimi przyjaciółkami. Co chwile jakieś nowe pomysły. Na lekcjach z jedną z nich jak zwykle dogryzamy tylko jego osobie. Dzisiaj nawet moja była przyjaciółka zmierzyła mnie ostro wzrokiem za to jak go traktuje. Jakieś teksty kierowane w jego stronę, riposty. To już dla nas codzienność. Stałam na korytarzu wypatrując brunetkę. Patrzył się na mnie i uśmiechnął się. Poszłam w drugą stronę. Gdy się obróciłam, jego już nie było. W sumie to mi to wisiało. Znów siedzę w domu i znów robię to co zawsze. Płacz i żyletka.To jest jak uzależnienie, a jutro znów do szkoły. Znów jego widok będzie mnie rozwalał od środka. Rozwalał to mało powiedziane. Na razie idę spać...
Na szczęście już po lekcjach. Myślałam, że już nie wytrzymam. Ten jego widok. Piękne oczka, ładna mina - ta, a w środku kawał skurwysyna. To jedyne określenie. Cięcia mam od nadgarstka przez dziesięć centymetrów w stronę łokcia. Rodzice jeszcze się nie zorientowali. Ale to dobrze. Postanowiłam, że wyrzucę żyletkę do śmieci. Teoretycznie, nie tęsknie, o praktyce nie mówmy. Tym na razie kieruję się w życiu. Żyletka do śmieci i czas o nim zapomnieć. Powoli, z trudnością, ale trzeba. Życie jest piękne - czy tylko ja słyszę ten sarkazm ? Nie mam pojęcia. Ludzie są nieobliczalni i już nie raz się na kilku osobach przejechałam, więc teraz jestem ostrożniejsza. On nigdy nie zrozumie jak bardzo zjechał mi psychikę. Szkoła? W szkole lekcje wyglądają identycznie. Jak to określiłam ZEMSTA i krótkie spojrzenia. Jak ja tego nienawidzę. I znów mam nadzieję na lepsze jutro.
____________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Bardzo proszę o waszą opinię, zależy mi bardzo :)

czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 1: Kolejne cięcia...

Kolejna sobota. A ja co robię? Zamiast spotykać się ze znajomymi, leżę. Leżę i płaczę. Jak zwykle przez jedną osobę. Cięcie. To już trzecie dzisiaj. Krew sączy się równo z łzami. Nie mogę o nim zapomnieć. Dlaczego się tnę? Po prostu sobie nie radze. Kocham go. Tak! Kocham...
Gdy mijam go na korytarzu w szkole, pokazuje pogardę. Wewnątrz jednak nadal mam tą jedną wielką skrytą nadzieję. Tęsknie. Za czym? Sama nie wiem. Nigdy nie byliśmy razem. Kiedyś jeszcze chociaż rozmawialiśmy. Teraz? Teraz to już szara przeszłość. Jestem sama. Kompletnie sama. Przyjaciółka? Przyjaciółki już nie ma. Od dawna. Teraz radzę sobie bez niej. Kolejne cięcie. To tak strasznie boli. Jeśli chodzi o znajomych, mam ich wiele. Teraz tak na prawdę ufam tylko trzem. I nawet nie zaliczę do tych osób mojej byłej już przyjaciółki. Teraz mam tak jakby nowe życie, z nowymi przyjaciółkami. Tak, przyjaciółkami. Jest ich dwie. Blondynka i brunetka. Obie piękne, mądre i pełne entuzjazmu. Są dla mnie teraz wielkim wsparciem. Zastanawiacie się kto jest tą trzecią osobą? Jest to pewien chłopak. Poznaliśmy się na obozie rok temu. w te wakacje nawet się spotkaliśmy. Byliśmy w kinie. Znajomy, przyjaciel, ktoś więcej? Sama nie jestem pewna. Może wakacyjne zauroczenie? Nie wiem. Wiem, że mogę mu ufać choć komunikujemy się tylko przez internet i sms'y. Chciałabym mieć go obok siebie. Żeby mógł mnie pocieszyć w realu, a nie na facebook'u czy GG. Jest to jedyny chłopak któremu stuprocentowo ufam. Tylko przyjaciółki i on są dla mnie wsparciem. Mam tylko ich. Znów cięcie. Rodzice? Rodzice się mną praktycznie nie interesują. Dla nich liczą się tylko dobre oceny. Tatę widuję tylko w weekendy, czasami nawet rzadziej. Nie. Nie rozwiedli się, tylko tata nie pracuje w kraju. Mama? Mama jest do popołudnia w pracy i też jakoś zbytnio ją to nie interesuje. Mało wiedzą o moim życiu. Bardzo mało. Nie daję sobie już rady. To bardzo boli. Odkładam żyletkę do szuflady. Chłopak przez którego cierpię? Niestety chodzi ze mną do klasy. Codzienny widok jego mnie jeszcze bardziej załamuje. Nie mam odwagi porozmawiać z nim sama. On o tym wie. Wie o tym, że go kocham. Ale nie mam po prostu odwagi. To jest zbyt trudne. Jak wygląda? Średniego wzrostu. Około metra sześćdziesiąt pięć? Brunet o średniej długości włosów i piękne błękitne oczy w których topie się gdy tylko na mnie spojrzy. Dla mnie jest idealny. Chociaż ma tyle wad, kocham tylko jego. Pamiętam jak jeszcze rok temu rozmawiałam z nim normalnie. Gdy na lekcjach były prace w grupach, często byłam w jednej z nim. On zawsze mógł na mnie liczyć i właśnie to wykorzystywał. Wykorzystywał to, że zrobię dla niego wszystko. Teraz choć tak bardzo go kocham nie daję sobą pomiatać. Korytarzami przechodzimy obok siebie bez słowa. Na lekcjach krótkie spojrzenia, zarówno z jego strony jak i z mojej. Gdybym wiedziała, że tak będę teraz cierpieć to półtora roku temu zgodziłabym się na propozycję mamy, na przeniesienie do innej szkoły. Teraz żałuję, że tego nie zrobiłam. Nie mam pojęcia co będzie dalej, ale wiem, że będę nadal go kochać i wierzę, że kiedyś w życiu wreszcie mi się ułoży.
______________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ;)
Bardzo zależy mi na waszej opiniii.

Powitanie :)

Jak widać to pierwszy post na tym blogu. Zachęcam do czytania mojego opowiadania. Tym razem nie jest to o One Direction, lecz o zagubionej nastolatce... jakie są jej losy zobaczycie już niedługo. Posty będą dodawane co tydzień (zazwyczaj w weekend).
Zapraszam i pozdrawiam ;D