sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 8: Wspomnienia (część 1)

Kolejna sobota. Mój pierwszy wpis tutaj też był w sobotę. Pamiętam to doskonale.

*Kolejna sobota. A ja co robię? Zamiast spotykać się ze znajomymi, leżę. Leżę i płaczę. Jak zwykle przez jedną osobę. Cięcie. To już trzecie dzisiaj. Krew sączy się równo z łzami. Nie mogę o nim zapomnieć. Dlaczego się tnę? Po prostu sobie nie radze. Kocham go. Tak! Kocham...*

Dzisiaj po prostu siedzę i słucham muzyki.

"Najwyższy czas już chyba się pożegnać 
I zostawić to wszystko za sobą
Lecz pamiętaj jednak, że ja pamiętam 
Że to przeze mnie nie ma Cię obok mnie"

HuczuHucz. Tylko kilka piosenek, a tak wiele tekstu o życiu. 

"I próbując złapać oddech, powiem 'Kocham Cię' 
Ostatni raz już Tobie, to rozwiąże problem
Co dzień się o to jutro boję
Mam pistolet, dwa naboje i nas dwoje, to koniec"

Teraz tylko siedzę i słucham tych utworów. Bez żadnego spięcia...

"Miałem te myśli, ale nie miałem odwagi
Żeby skończyć jak Magik i się zabić."

Słucham tego i myślę sobie, co tak naprawdę jest największą wartością w naszym życiu. Pieniądze, sława, rodzina, przyjaźń, a może miłość? Chyba każdy ma na to pytanie inną odpowiedź, każdy ma inne wspomnienia, inne przeżycia, inne życie. 

*
Brunet o średniej długości włosów i piękne błękitne oczy w których topie się gdy tylko na mnie spojrzy. Dla mnie jest idealny. Chociaż ma tyle wad, kocham tylko jego.*

Czy aby napewno ważne są inne wartości niż miłość? Miłość... Miłość to zrozumienie, przebywanie z drugim człowiekiem. To coś fantastycznego, czego nikt nie może Ci zastąpić, oprócz tej jednej, jedynej osoby...


sobota, 27 kwietnia 2013

Prośba

Hej, chciałabym prosić Was o wsparcie i kliknięcie w link:

http://shinybox.pl/order/index/mode/subscription/?ref=b04fbfd

Zbieram punkty żeby dostać shinybox. Wystarczy że się zarejestrujecie ;) Dziękii.


poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 7: Dreams

Kolejny wpis. Dlaczego dopiero teraz? Zgubiłam pamiętnik. Kompletna masakra. Tyle się wydarzyło ostatnio! Kłótnie, przepraszanie, spotkania, wyjazdy - wszystko. Jest 1 kwietnia. Tyle minęło od mojego ostatniego wpisu. Nawet nie pamiętam co dokładnie się wydarzyło i kiedy. Wiem tylko, że teraz jest kiepsko. Święta wielkanocne, a u nas śnieg. No chyba gorzej być nie może. Teraz siedzę i pisze. Pisze i nawet nie wiem o czym pisze. Wszystko jest bez sensu. Moje życie jest bez sensu. Moim jedynym sensem życia jest On, codziennie czekam na jakąś wiadomość od niego i nic... Kompletnie nic.
Czas już tak szybko mija. Marzenia się nie spełniają, marzenia trzeba spełniać. Jak dla mnie to bardzo dobry cytat. A nawet powiem, że świetny. Tylko dlaczego jeśli tak uważam, to nie robię nic w kierunku tego żeby moje marzenie się spełniło? Nie mam po prostu na to siły. Chce chwilę odpocząć. Myślę, że jeśli obydwoje od siebie odpoczniemy, nasza przyjaźń - już przyjaźń - się poprawi. Ostatnio było świetnie. Praktycznie każdy wieczór spędzaliśmy na pisaniu sms'ów ze sobą. Teraz chyba lepiej będzie jak od siebie odpoczniemy. Taka jest moja decyzja.A co z rodziną? Z rodziną też jest do kitu. O wszystko się mnie czepiają. "Zrób to, zrób tamto...". Ile można?! Codziennie zachowują się jakbym była dla nich obcym człowiekiem, który jest tylko wrzutem na tyłku w ich życiu. Czuję się jakby mnie wydziedziczyli. Jakbym nie należała już do tej rodziny. I to jest najgorsze. Nie chce mi się o tym myśleć. Wszystko jest do dupy. Wszystko się wali. Co z tego, że wszystko będzie okej, jak potem zawsze się coś spieprzy - ZAWSZE ! 
Marzenia - myśl przewodnia. Każdy je ma. Każdy ma marzenia, tylko nie potrafi ich realizować, albo się po prostu boi. Boi się porażki. Ale gdyby każde dziecko, gdy uczyło się chodzić, poddało się przy pierwszym upadku, zrezygnowało by od razu, życie byłoby bez sensu - jeszcze bardziej. Życie ma największy sens, kiedy ma się dla kogo wstawać rano z łóżka. W życiu jedyną przegraną jest rezygnacja, wszystko inne jest krokiem naprzód. Każdy ma też wspomnienia - wracają czy tego chcesz, czy nie... Ale nie zwycięstwa, lecz porażki kształtują charakter. Sądzę, że oprócz marzeń ważni są też przyjaciele. Lepiej dostać wsparcie bez słów, niż tysiące zbędnych rad. Co jest gorsze na rozmyślanie - wieczór czy głęboka noc? W nocy się raczej śpi, więc nienawidzę wieczorów. 
*Nienawidzę wieczorów. To taki czas kiedy wszystko wraca. Wracają wszystkie wspomnienia. Nie mogłam uwierzyć, że to kiedyś się stanie, ale zacznę od początku. Przez ostatnie kilka dni dość sporo cierpiałam. Teraz czuję się wreszcie uwolniona na jakiś czas, albo po prostu mi się wydaję. Podobno jak się zastanawiasz nad tym czy kochasz tą drugą osobę to już jej nie kochasz. To samo robiłam ja wczoraj. Zastanawiałam się nad tym i stwierdziłam, że już nie czuje do niego tego co kiedyś. Wtedy zależało mi na tym by mnie zauważył, pokochał. Teraz wiem, że to bez sensu, jemu na mnie zależy, bo to podobno prawda, ale nie tak jak mi zależało na nim, ale jak na przyjaciółce. Przynajmniej tak mi się wydaję. A ja? Ja sama uświadomiłam sobie, że już go tak nie kocham. Co znaczy "już go tak nie kocham"? Znaczy, że już nie uginają mi się kolana gdy tylko na mnie spojrzy. To już przeminęło. Sama z trudem w to uwierzyłam, ale ja już go nie kocham. Nie kocham jak chłopaka tylko kocham jak przyjaciela i mam nadzieje, że będziemy bardzo dobrymi kumplami. Ale mam też nadzieje, że to nie jest złudzenie. Gdy patrzę na niego z boku jako koleżanka, myślę że byłby dobrym, a nawet bardzo dobrym przyjacielem. Niestety koledzy "z podwórka" potrafią dogryźć wszystkim, a on w głębi duszy jest cichy, wstydliwy. Takim się wydaje być. Myślę, że gdyby nie opinia innych ludzi, moglibyśmy naprawdę zachowywać się jak prawdziwi przyjaciele. Mimo, że przedtem mówiłam o nim źle w głowie myślałam "Ale ja go kocham". Mimo tych wszystkich kłótni z nim, sprzeczek, dziękuje mu. Dziękuje za to, że pokazał mi to wszystko. Zawsze marzyłam o tym by być i czuć się tak jak teraz. To wszystko mniej boli... Rozmowy z nim nie są już takie jak kiedyś. I myślę, że już nigdy nie będą. Już zawsze będzie tak jak jest teraz, chyba... Większość osób uważa że coś mi się stało, bo gadam takie rzeczy. Rzeczy, które jeszcze tydzień temu uważałabym za bez sensu...
Patrzcie co znalazłam! "Nie kocham jak chłopaka tylko kocham jak przyjaciela i mam nadzieje, że będziemy bardzo dobrymi kumplami. Ale mam też nadzieje, że to nie jest złudzenie." - boże sama nie wierzę że to napisałam. A napisałam to jakoś w styczniu? Chyba tak. Wtedy wydawało mi się, że mi przeszło. Jednak jak zwykle się myliłam... No cóż. Mamy przecież marzenia. 

*Dreams*Dreams*Dreams*Dreams*Dreams*Dreams*Dreams*Dreams*




_______________________________
Przepraszam, że przez tyle czasu nic nie dodawałam, ale brak czasu i w ogóle. Obiecuje się poprawić! <3
Czekam na komentarze na których bardzo mi zależy i jeśli podoba Ci się mój blog zawsze możesz go dodać do obserwowanych! Buziakii ;**

/Autorka.

poniedziałek, 18 marca 2013

Cover Contest

Mój kolega bierze udział w konkursie i pomagam mu w rozpowszechnieniu jego cover'u. Prosimy również o łapki w górę pod filmikiem ;)

http://www.youtube.com/watch?v=CNfDvD3mrFE  --> Wchodzimy w linka i lajkamyyy ;D 

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 6: Wszystko wróciło...

Nie mogłam się powstrzymać. Musiałam znowu napisać. Leże na łóżku, ale nie mam żyletki. Nawet nie myślę o wzięciu jej do ręki. Za to rozmazany makijaż mówi sam za siebie. Ostatnio dużo się wydarzyło. Pogodziłam się z nim. Nie mogłam dalej udawać, że go nie ma. Nie potrafię tak, nie da się po prostu. Codziennie jest w mojej głowie, gdziekolwiek jestem. Nasze pierwsze rozmowy? Rozmawialiśmy o 'nas'. W każdym sms'ie słowa 'zależy mi, proszę nie odchodź, nie kończmy znajomości'. Co z tego jak w realnym życiu potrafi się mnie zapytać tylko o jakiś głupi sprawdzian. Postanowiliśmy porozmawiać w cztery oczy. Stres. To coś co pochłaniało mnie przez cały dzień. Gadaliśmy może 5 minut? Z czego 2 minuty niezręcznej ciszy dawały mi znaki że jednak coś jest. Zależy mi. Podobno on też się denerwował. On chce się przyjaźnić, tylko że sam jeszcze nie dorósł do przyjaźni o której ja mam na myśli. Chociaż to boli spróbuje. Zaryzykuje. Po tej rozmowie postanowiliśmy, że teraz to on musi pokazać, że mu zależy. Ja starałam się rok.  Teraz mam dość. Na początku było widać, że się stara. Zależy mu i to widać. Nawet jeśli nie jest idealnie, powoli dąży do tego żebym mu znów zaufała. Mam nadzieję, że dobrze to wszystko rozegramy. Jasne, że starać ja też się będę. Jak na razie jesteśmy na dobrej drodze. Zachowujemy się jak koledzy, rozmowy nie potrafimy zacząć od 'Cześć', ale rozmawiamy. Więc może jest okej? Może nie jest tak jak powinno być. Ale mi pasuje. Na razie nie chce kłótni, ale też nie mogę żyć ze świadomością, że nie mogę się do niego przytulić. Chciałabym móc to zrobić bez żadnych konsekwencji. Byłoby mi łatwiej, o wiele łatwiej. Spotykamy się czasami na skatepark'u gdzie jeździ na desce. Rozmowa z nim jest trudna. W poprzednim roku szkolnym dużo czasu spędzaliśmy razem w szkole, rozmawialiśmy bez żadnego problemu. Teraz? Teraz to jest jedna wielka masakra! Gdy z nim rozmawiałam, tylko raz tak na prawdę spojrzeliśmy sobie w oczy. Miałam ochotę się tam rozpłakać, ale wytrwałam. Na końcu wykręciłam się tekstem 'sorry, ale mam zajęcia i muszę lecieć, pa'. Chyba to kupił. Jeszcze rok temu bez żadnego problemu siadałam z nim w jednej ławce. Teraz bym już tego nie zrobiła. Za bardzo się boje. Oboje boimy się siebie nawzajem. To głupie, ale tak jest. Zauważyłam, że chce się do mnie zbliżyć, że chce się przyjaźnić i ja też, ale to on powinien się bardziej starać.
/Autorka.

Rozdział 5: Odzyskałam spokój

Spokojnie nic mi się nie stało. Owinęłam rękę bandażem, wzięłam tabletki przeciwbólowe i poszłam spać. W szkole znów to co zawsze. Odezwał się. W prawdzie mówiąc znów sprawa z legitymacją i znów jednak dla mnie ważna. Nie patrzyłam na niego. Bałam się. Bałam się, że znów się zatracę w jego oczach i że znów to wszystko wróci. Błękitne oczy. Tylko przed nimi moje kolana się uginały. Działały na mnie jak magia. Nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam. Dzisiaj w szkole źle się poczułam. Usiadłam na podłodze przed salą w której mieliśmy mieć lekcje niemieckiego. Schowałam głowę w kolanach i siedziałam tak przez parę dobrych minut. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Patrzył się, ale szybko odwrócił wzrok. Wtedy po prostu marzyłam o tym, żeby do niego podejść i tak normalnie się przytulić. Tak z niczego. Szkoda, że to się wydarzyło tylko w mojej wyobraźni. Znowu zaczęłam płakać. Ostatnio w ogóle nie panuję nad łzami. Płaczę z byle powodu. Szczeniacka miłość, a tak bardzo boli. Do szczęścia nie brakuje mi nawet tych pieprzonych pieniędzy. Ważne, żeby był blisko. Przypomina mi się dzień z zeszłego roku. Lekcja plastyki. Usiadł ze mną choć nawet tego nie oczekiwałam. Sam to zrobił. Byłam taka szczęśliwa, że jestem obok niego. A teraz? To co się teraz dzieje to jakaś porażka. Nawet ze sobą nie umiemy normalnie porozmawiać. Znowu ryczę. Gdybym chociaż wiedziała na czym stoję byłoby łatwiej i mi, i pewnie jemu też. Teraz wymyślam niestworzone historie związane z nim. Koniec. Dosyć tego!...
Żyletki nie wzięłam do ręki już od ponad tygodnia. Postanowiłam, że już nigdy więcej jej nie dotknę. Chociaż jest ciężko, wytrzymuje. I to chyba moje ostatnie zdania tutaj. Tak zdecydowanie są one ostatnie. Więcej już nie napiszę.

/Autorka.

środa, 21 listopada 2012

Rozdział 4: Ciągnę to dalej...

I znów leżę. Tym razem nie płaczę, a żyletki już dawno nie widziałam. Rany na nadgarstku znikają zdecydowanie szybciej niż te na sercu. Dzisiejszy dzień. Wszystko działo się tak jak codziennie. Znów krótkie spojrzenia, zemsta. Jak już mówiłam, to już normalka. Jest to zaliczone do mojego punktu dnia. Zemsta. Wszystko tak jak zwykle. Z dnia na dzień co raz częściej na siebie spoglądamy. Obowiązki przewodniczącej muszę wypełniać. Zobowiązałam się przez to do rozmów z nim. Niestety. Dzisiaj zaczęłam zbierać legitymacje. Odezwał się. Niby głupie pytanie na temat tej głupiej legitymacji, a jednak dla mnie tak ważne. Gdy do mnie mówił, stałam do niego tyłem. Chciałam pokazać, że mi nie zależy i w pewien sposób uchroniłam samą siebie, przed tymi jego magicznymi oczami. Boże czemu mi to robisz - codziennie powtarzam to samo zdanie. Czułam, że chciał coś jeszcze dodać, ale ja sobie poszłam. Skąd miałam wiedzieć o co mu chodzi. Może on jednak chce czegoś więcej, a może po prostu znów chce mnie wykorzystać. Może znów chciał nie w sobie rozkochać i potem zostawić? Tak, poniż mnie, kopnij w dupę, przecież jakoś trzeba zaimponować kolegą. Mój jedyny problem to taki, że kocham i nienawidzę jednocześnie. Nie mogę się zdecydować. Teraz jest mnie o wiele łatwiej zranić niż rok temu. I pomyśleć że minął już dokładnie rok od tego gdy się poznaliśmy. Najbardziej boję się walentynek. Czemu to musi być czwartek? Dlaczego nie jakiś inny dzień tygodnia? Czemu się pytam! Starałam się nie płakać i znów nie wyszło. Znów pojedyncze łzy spływają po moim poliku. Są jeszcze bardziej słone i zarazem gorzkie niż kiedykolwiek wcześniej. Nie daję już rady. Muszę się z tymi myślami przespać. Nie ma innej opcji...
Nie mogę usnąć. To mnie dobija. Znów znalazłam żyletkę. Krwawię cicho żyjąc, żyję cicho krwawiąc. Tym razem ciecz sączyła się zdecydowanie szybciej. Wtedy chciałam już tylko umrzeć.

________________________

No i mamy rozdział.
Proszę o komentowanie. To na prawdę pomaga pisarzowi ;)

/Autorka